Menu

piątek, 11 września 2015

Leyzabeth. Lizzley. II

Wcześniej. Miley.
Park, kino, sklepy, knajpy, jeszcze czego? Jakbym nie miała nic lepszego do roboty tylko włóczenie się z jakimś obcym facetem po mieście. No w sumie... nie mam nic lepszego do zrobienia, oprócz czytania książek oczywiście. Ale nadal pozostaje pytanie czemu ja? Stoję zestresowana przed jego pokojem i zastanawiam się czy zapukać czy lepiej ukryć się w szafie i udawać, że mnie nie ma. Czasem kiedy chcę pobyć naprawdę sama, tak właśnie robię. Moja szafa jest naprawdę duża... Niestety drzwi się otwierają kiedy już prawie odchodzę. Spogląda na mnie z przymrużonymi oczami.
-Podsłuchujesz mnie? – pyta jak gdyby nigdy nic. Ma na sobie zwykłą koszulkę i jeansy. No tak, powinnam coś odpowiedzieć. Czemu niby miałabym go podsłuchiwać?
-Nie… ja… hmm. – chyba nie poszło mi zbyt dobrze z odpowiedzeniem. - Idziemy? – pytam tylko.
-Pewnie. – odpowiada i uśmiecha się.
Idziemy przez chwilę w ciszy. Nie wiem o czym miałabym mu opowiadać. On pochłania wzrokiem okolicę. Czuję się niepotrzebna. Nie chcę tu być. Mogę już wrócić do domu?
-Gdzie mnie prowadzisz? – pyta. Przez większość czasu staram się mu nie przyglądać, ale nie wiem jak mam mówić nawet na niego nie patrząc, kiedy on próbuje nawiązać kontakt wzrokowy. Patrzy na mnie wyczekująco i przy okazji mierzwi swoje włosy.
-Najpierw przejdziemy przez park, pójdziemy zobaczyć kino i małe centrum handlowe, później sklepiki z żywnością, twój college jest niedaleko. No a potem jakieś kawiarnie i restauracje… to chyba wszystko. – mówię jednym tchem i wyliczam na palcach.
-Nie musisz mnie wszędzie oprowadzać, wiesz? – pyta i przypatruje mi się ostrożnie.
-Nie no, wiesz, nie mam nic lepszego do roboty niż zajmowanie się znajomymi mamy. – mówię sarkastycznie. Mam nadzieję, że nie załapie.
-Rozumiem. – śmieje się. – Naprawdę dam sobie radę, jestem dorosły i z pewnością się tu odnajdę. Myślę, że twoja mama także o tym wie. Więc pozostaje pytanie kto tu kim ma się zajmować… - mówi spoglądając ze współczuciem. Przystaję.
-Chcesz mi powiedzieć, że to ja potrzebuję opieki? – pytam zdenerwowana. Co on sobie wyobraża, nie jestem już małym dzieckiem.
-Nic takiego nie powiedziałem. – wzrusza ramionami. – Ale powiedz mi. Często wychodzisz z domu? – nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Prawda z pewnością byłaby odpowiedzią, jaką on chce usłyszeć. Więc nie daję mu tej satysfakcji. 
-Wystarczająco. – odpowiadam wymijająco.
-Co to w ogóle za odpowiedź? – pyta marszcząc brew.
-Zresztą, to nie twoja sprawa. – mówię buntowniczo. On tylko się śmieje. Jego śmiech w tym momencie mnie denerwuje, ale muszę przyznać, że jest nieco zaraźliwy.
-Widzisz… mam swoją teorię. – patrzy na mnie z góry na dół. Jest ode mnie dużo wyższy.
-Nie wiem czy chcę jej słuchać. – wzdycham.
-Może wcale nie chodzi o opiekę. – i tak mówi.
-Aha…
-Może raczej potrzebujesz rozrywki? – patrzy wyzywająco.
-A ty zamierzasz mi ją dostarczyć? – posyłam mu takie same spojrzenie.
-Chyba mógłbym się ulitować nad taką biedną istotką jak ty. – mówi, a ja mam ochotę go uderzyć. Lekko, tak po prostu jak robi się to z przyjaciółmi. Nie wiem czemu. Przed chwilą nie potrafiłam wydusić ani słowa, a teraz sprzeczamy się w najlepsze.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. - mówię cicho.
Kiedy idziemy dalej myślę o tym co mi powiedział. Może moja mama chce żebym wyszła z domu, więc specjalnie zaplanowała to wyjście dla mnie, a nie dla niego. Ale czy to możliwe? W sumie moja mama często powtarza, że nie powinnam przesiadywać w domu. 
-Znowu będziesz udawać, że nie potrafisz mówić? - pyta. 
-Nic nie udaję, po prostu myślę. - odpowiadam. Przechodzimy właśnie obok domu, w którym mieszka Kalih. Jest to mały jednopiętrowy domek, w którym mieszka ze starszym bratem. Jej starszy brat Matthew wychowuje ją sam już od pięciu lat. 
-Nad czym tak myślisz? - podkreślił słowo myślisz, jakby wątpił czy w ogóle potrafię.
-Czy naprawdę jestem aż tak nudna, że moja mama musi mi to uświadamiać - sama nie wiem czemu, ale odważyłam się odpowiedzieć szczerze. Patrzy na mnie zastanawiając się co odpowiedzieć. Nie wie, czy mówię serio.
-Nie przejmuj się tak. Teraz każe ci wychodzić, a za niedługo będzie mówić, że masz zostać. Jak byłem młodszy też przesiadywałem w domu i wszyscy mówili żebym wychodził częściej, a moja mama powtarzała to na okrągło. Gdyby teraz mnie zobaczyła pewnie by mnie nie poznała i pewnie prosiłaby żebym nie chodził na te okropne imprezy. - stara się mnie pocieszyć.
-Gdzie teraz jest twoja mama, że cię nie zna takiego? - pytam. Zazwyczaj nie lubię przechodzić do trudnych tematów, ale w jego głosie wyczułam dziwną nienaturalną nutę, aż musiałam spytać.
-Wyjechała dawno temu, ale nie chcę o tym gadać. - próbuje powiedzieć to jak gdyby nigdy nic, jednak nie do końca mu wychodzi.
-Hmm. Rozumiem. To co cię tak zmieniło? Jakoś nie pasujesz mi do typu grzecznego chłopca. - próbuję ostrożnie zmienić temat. Stajemy na światłach. Spogląda na mnie z zawadiackim uśmieszkiem.
-Jestem grzecznym chłopcem. - mówi, śmiejąc się i znowu przeczesując palcami włosy.
-Może wczoraj na takiego wyglądałeś, ale dzisiaj mnie już nie oszukasz. Zaproponowałeś mi, że pokażesz mi co to zabawa...
-Ty też jesteś zupełnie inna niż wyglądasz.
-Najłatwiej odeprzeć atak, atakiem... - mówię kiedy idziemy dalej. - A niby na kogo wyglądam? - pytam z zaciekawieniem.
-Na cichą, szarą myszkę. - mówi.
-Pozory mylą. - nie wiem czy to prawda. Przecież zazwyczaj jestem "cichą, szarą myszką". Jedynie wśród bliskich i najlepszych przyjaciół potrafię się otworzyć i być właśnie taka, jak jestem teraz. Może nazywa się to byciem szczęśliwym?
-Myślałem na początku, że się nie dogadamy, ale może nie jesteś taka mądra na jaką wyglądasz. - stwierdza znowu uśmiechając się szeroko.
-Czy to miał być komplement? - pytam niepewnie.

Teraz. Elizabeth.
-Cześć. - mówię do Kal. Uśmiecha się jak zwykle. Swoje zazwyczaj rozpuszczone, ciemne, kręcone włosy spięła w kok. Wchodzimy razem do kawiarni. Jest to nieduże pomieszczenie ze ścianami wyłożonymi kostką i kamieniami. Na ścianach są powieszone piękne obrazy różnych wielkich miast, takich jak Paryż, Amsterdam, Nowy Jork. Wiszą tu długie lampy i wszystko jest w stylu vintage. Naprawdę całość wygląda niesamowicie, a wydaje się tu być bardzo przytulnie. Podchodzimy do barku. Stoi za nim wysoki, umięśniony brunet. Jest przyjacielem Kal, który załatwił nam tu pracę. Nie mam pojęcia jak miał na imię.
-Witajcie dziewczynki. - uśmiecha się lekko.
-Cześć Scott. - mówi Kal. Właśnie.. Scott. 
-Chodźcie oprowadzę was po kuchni. - mówi i prowadzi nas przez drzwi do niedużego pomieszczenia, gdzie krząta się parę osób. Kuchnia jest niewielka. Wszędzie jasne ściany, nowoczesny sprzęt i szare meble. Nic specjalnego. Scott oprowadza nas po małych magazynach i pokazuje gdzie stoją wielkie lodówki. Tłumaczy nam co należy do naszych zadań i pokazuje jak należy robić poprawnie kawę. Jest bardzo cierpliwy i spokojny. Pozwala nam obsłużyć pierwszych klientów i kiedy kończymy po dwóch godzinach chwali nas, że jak na pierwszy dzień to poszło nam nawet całkiem nieźle. Na koniec wyjaśnia nam o której będziemy w tygodniu przychodzić, oraz kiedy w weekendy. Praca nie była, aż tak bardzo męcząca. Męczące było uśmiechanie się do wszystkich, które nie przychodziło mi tak łatwo jak Kal. Starałam się być dla wszystkich miła i nie wdawać się w kłótnie, które ostatnio niestety czasem mi się zdarzały. Nawet z obcymi ludźmi.
-I jak ci się podobało? - pyta Kal kiedy idziemy powoli w stronę naszych domów. Mieszkamy tylko dwa domy od siebie. Ona mieszka z tatą, z którym nie ma tak dobrych relacji jak ja z mamą. Chociaż można się kłócić z tym czy nadal się świetnie dogadujemy. 
-Pytasz o pracę. Czy w pracy może być fajnie? - pytam.
-Czemu musisz być wiecznie taka skwaszona. Nie możesz się wreszcie uśmiechnąć i cieszyć tym. że tu jesteś? - pyta przystając.
-Cieszę się... chyba. - mówię. - Przepraszam, było naprawdę w porządku. Myślę, że to nam pomoże w rozpoczęciu wszystkiego od nowa. - staram się mówić jak najweselej potrafię, może jak będę to powtarzać, sama w to uwierzę. Patrzy na mnie podejrzliwie. Po chwili się uśmiecha. Przytula mnie.
-Pewnie, że pomoże. Za niedługo będziemy mieszkały w pięknym apartamencie. - mówi i ściska mnie jeszcze mocniej. Za mocno.
-Auć.
-Przepraszam. - szepcze i mnie wypuszcza z objęć. - Lizzi, damy radę, skończymy szkołę i będziemy wolne. - zapewnia i pojedyncza łza płynie jej po policzku.
-Hej, nie płacz przeze mnie. - mówię, naprawdę nie chce żeby ten dzień był jeszcze bardziej przybijający.
-Nie płaczę przez ciebie głuptasie... Po prostu strasznie się cieszę, że jesteś tu ze mną. - ociera łzę i uśmiecha się. Nawet Kal, moją wiecznie uśmiechniętą i radosną Kal, potrafię doprowadzić do takiego stanu.
-Masz na myśli te okropne miasteczko? Czy raczej ten podły świat? - nie potrafię się powstrzymać. Próbuję się uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wychodzi.
-Jedno i drugie... - odpowiada smutno.

Książki - powodem, by oddchać

Czasem książki wstrząsają nami bardziej niż inne. Czasem czytając chce nam się płakać i krzyczeć. Pouczyć główną bohaterkę\bohatera co powinien zrobić. Właśnie takie książki wstrząsają najbardziej. Po tą książkę, o której dziś zamierzam Wam opowiedzieć długo zastanawiałam się czy sięgnąć. Jednak w końcu to zrobiłam i nie żałuję ani sekundy czytania jej. Wzięłam ją na wakacje, czytałam ją i czytałam i naprawdę nie chciałam jej kończyć. Ponieważ bałam się zakończenia. Dobra już dłużej nie będę trzymać Was w niepewności. Książką o której mówię jest "Powód, by oddychać" autorki - Rebecci Donovan. I muszę Wam się przyznać, że podczas czytania jej ODDYCHAŁAM Z TRUDEM (to tytuł drugiej części serii ODDECHY).


Książka opowiada o Emmie, która nie ma dobrych kontaktów ze znajomymi. Ma tylko jedną przyjaciółkę, która zna jej tajemnicę, a od reszty jest można powiedzieć... odcięta. Ciągle ukrywa się pod bluzami i innymi ubraniami żeby nic nie wyszło na jaw. Ale co ma nie wyjść na jaw? To że najbliższe jej osoby, zamiast dbać o nią i ją kochać, niszczą jej życie? Że chociaż powinna żyć w spokoju, dobrze się bawić i spełniać swoje marzenia, ona tylko martwi się o to czy przeżyje następny dzień. A nawet jeśli, to czy po nim nastąpi kolejny? Dziewczyna chce jedynie przetrwać do końca szkoły. Jednak nie jest to łatwe kiedy w miejscu, w którym powinna czuć się bezpiecznie dopadają ją potwory, lęki, koszmary. Czasem sport przynosi jej ukojenie, a czasem po prostu musi w sobie wszystko tłumić. Czemu ktoś tak bezbronny, tak wrażliwy musi przeżywać coś takiego? Czy poznanie kogoś nowego, wyjątkowego może pogorszyć sytuację, czy pokazać świat w jaśniejszych barwach? Czy coś takiego jak miłość może pomóc? Może sami spróbujecie się przekonać?
Książka wzrusza i prowokuje do głębszych przemyśleń. Z każdą stroną czytałam z coraz większym zainteresowaniem, ale też strachem, co się może wydarzyć. Podczas czytania jej czułam mnóstwo sprzecznych emocji. Tak jak się spodziewałam skończyłam ją ze łzami w oczach zastanawiając się; czy to możliwe, że już koniec? I po prostu musiałam sięgnąć po następną część. Życzę Wam żebyście także musieli sięgnąć po kolejną książkę z tej serii. Miłego czytania!!
LBM

"W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać."
-Rebecca Donovan "Powód, by oddychać"

czwartek, 10 września 2015

Leyzabeth. Lizzley.

Wcześniej. Miley.
-Cześć córeczko. – ni stąd ni zowąd moja mama wchodzi do pokoju.
-Hej. – mówię tylko i nie odwracam wzroku od książki. Jestem na momencie kiedy główna bohaterka ma w końcu przyznać, że kocha przystojnego, wiecznie pewnego siebie mężczyznę, którego uwielbiam od pierwszej strony.
-Pamiętasz może jak mówiłam ci, że przyjeżdża do nas mój przyjaciel na parę dni.
-Taa… - zbywam mamę.
-Pomieszka tu parę dni z synem, ponieważ dopiero załatwiają mieszkanie. – mówi siadając koło mnie na łóżku.
-Tak, tak… - czytam dalej.
-Słuchasz co do ciebie mówię? Może w końcu oderwiesz się od tych książek. Powinnaś spędzić trochę czasu ze znajomymi. Syn Dawida jest od ciebie dużo starszy, ale to bardzo mądry człowiek, myślę, że znajdziecie wspólne tematy. - tłumaczy. Zamyka mi książkę.
-Mamo! – krzyczę. - W takim ważnym momencie. – wzdycham.
-Słyszałaś?
-Syn kogo? – pytam próbując sobie przypomnieć co takiego mówiła.
-Syn mojego przyjaciela o którym ci opowiadałam niedawno.
-A ten… chłopak, w którym się kochałaś jak byłaś młoda. – uśmiecham się do niej szeroko. Patrzy na mnie ponurym wzrokiem. – Jak byłaś młodsza. – poprawiam. Szturcha mnie i śmieje się razem ze mną.
-Tak kochanie. Tylko jak będą ani słowa o tym, niedawno rzuciła go jego dziewczyna, nie chcę żeby sobie myślał nie wiadomo co.
-Dobrze mamo. – mówię i otwieram ponownie książkę.
-Posłuchaj jeszcze chwilkę i dam ci spokój. – spoglądam na nią wzdychając. – Dawid mieszkał tu kiedy byliśmy młodzi. – podkreśliła słowo młodzi. – I zna okolice, ale nie ma czasu żeby pokazać ją Adrianowi, bo musi załatwiać sprawy związane z domem i pracą. Więc zaproponowałam, że ty mu pokażesz.
-Co? Jakiemu Adrianowi? – oburzam się.
-Syn Dawida ma tak na imię. – tłumaczy zniecierpliwiona. – Czasem do ciebie trzeba mówić jak do małego dziecka. – wzdycha i kręci głową.
-Ile on ma lat?
-Dwadzieścia.
-Co? Mam oprowadzać jakiegoś obcego faceta? – pytam zdenerwowana, że będę musiała włóczyć się po mieście i oprowadzać jakiś znajomych mamy. – Nie chcę. Nie będę miała o czym z nim gadać. Jak sobie ich zaprosiłaś to teraz się nimi zajmuj. – ucinam i wracam do książki.
-Proszę kochanie. Ja będę pomagać Dawidowi. Nie będą u nas długo. Potrzebuję twojej pomocy. A Adrian to miły młody człowiek, pomoże ci ze szkołą, na pewno znajdziecie wspólne tematy, on też lubi się uczyć. Będzie tu studiował.
-Mamo, ja się dobrze uczę, ale to nie znaczy, że lubię się uczyć. A to jest różnica. – patrzę na nią zrezygnowana i przemierzam dalej wzrokiem po literach.
-Dobrze kotku, bądź dla nich miła. – mówi i podchodzi do drzwi.
-Kiedy przyjeżdżają? – pytam niby od niechcenia. Jednak krew mi pulsuje na samą myśl, że stracę mnóstwo czasu na zajmowanie się nudnymi znajomymi mamy.
-Dzisiaj. – oznajmia jak gdyby nigdy nic.
-Co? – krzyczę. Mama wychodzi żeby uniknąć dalszej kłótni. Próbuję się uspokoić i wracam do czytania.
……………………………………………………………………………………………………………………….........................
-Miley!! – krzyczy mama. Przerywam czytanie i schodzę na dół. Widzę moją mamę ubraną w elegancką sukienkę. Szykuje stół. Krząta się po naszej jadalni. Jest to pokój o jasnych ścianach z dużym stołem na środku. – Otwórz drzwi kochanie. Już przyjechali. – mówi nawet na mnie nie spoglądając. Kazała mi ubrać się ładnie, więc nałożyłam na siebie obcisłe jeansy i elegancką czarną bluzkę. Spięłam długie włosy w kok i włożyłam do nich dwa ołówki, które zawsze noszę ze sobą, ponieważ lubię rysować, czasem w najbardziej zaskakującym momencie. Wiem, że kolacja będzie przeraźliwie nudna, więc mogą się przydać. Podchodzę do drzwi. Dzwonek dzwoni nieustannie. Gdyby nie mama nawrzeszczałabym na nich, że wystarczy tylko raz zadzwonić. Otwieram drzwi. Jednak zamiast zastać w nich dwóch dorosłych mężczyzn, widzę tylko mojego brata bliźniaka. Zamykam mu drzwi przed nosem.
-Co ty robisz? – mama prawie dostaje zawału.
-To tylko ten idiota, mój brat. – mówię na tyle głośno żeby słyszał.
-Miley, nie mów tak do brata. – mówi i odchodzi z powrotem do kuchni
– Jak jeszcze raz nie puścisz dzwonka to cię nie wpuszczę! – mówię i otwieram drzwi. Mój brat śmieje się aż nie potrafi złapać tchu. – Co w tym śmiesznego? Przecież wiesz jak mnie to wkurza. – mówię i już mam odejść od drzwi kiedy zza rogu wychyla się chłopak.
-Przepraszam, to chyba moja wina. Dzwonek się zaciął. – mówi chłopak i uśmiecha się przepraszająco. Czuję, znaczy nic nie czuję oprócz tego, że spalam się ze wstydu. Czy ten dzwonek naprawdę był taki wkurzający? Czemu musiałam się tak zdenerwować głupim dzwonkiem?
-Może nas w końcu wpuścisz idiotko. – mój brat szczerzy się do mnie. Odwracam się od drzwi i szybko idę do kuchni.
-A więc już poznałeś moją siostrę bliźniaczkę. – słyszę kiedy siadam na krześle udając, że nie istnieję. –Niby jest taka mądra, ale czasem totalnie jej odbija i zastanawiam się czy to na pewno moja siostra… - tłumaczy mój brat.
-Nie przejmuj się… lepiej mieć taką siostrę niż nie mieć żadnej. – odpowiada chłopak. Trochę bolą mnie jego słowa. Tak jakbym była kimś nienormalnym. Jestem wściekła na siebie, na brata i na moją mamę za to że ich zaprosiła, a przede wszystkim na tego chłopaka.
-Witaj! – krzyczy moja mama. – Ale wyrosłeś. Jesteś już dorosłym mężczyzną i ten lekki zarost. Och! – Przytula go, a on oddaje uścisk i uśmiecha się radośnie.
-Dzień dobry ciociu. – mówi tym swoim aksamitnym głosem. Przyglądam się mu pierwszy raz. Jest wysoki i szczupły. Widać, że wysportowany, a także dobrze ubrany. Ma na sobie ładny garnitur i trampki. Te dwie rzeczy rzadko się łączą, ale jemu to pasuje. Jego zmierzwione ciemne włosy opadają lekko na czoło. Jest przystojny i ma lekki zarost, który dodaje mu uroku. Ile on miał lat? Wygląda na dwadzieścia…
-Mów mi po imieniu. Ostatni raz jak cię widziałam sięgałeś mi do ramion, a teraz mnie przerosłeś. – mówi przyglądając się mu uważnie.
-A ty Rachel nic się nie zmieniłaś. – mówi mężczyzna, który właśnie wchodzi przez drzwi.
-Z ust mi to wyjąłeś tato. – mówi oburzony chłopak. Mama wita się z jasnowłosym mężczyzną. Chłopak bardzo przypomina ojca, te same rysy twarzy, te same jasno brązowe oczy. Jedynie włosy mają zupełnie różnych odcieni. Mężczyzna jest trochę tęższy od syna jednak także jest bardzo przystojny. Nie dziwię się, że mama się w nim podkochiwała. Mój brat także się wita z Dawidem, a mama wskazuje na mnie i coś mówi pod nosem.
-Wybacz mojej córce, nie miała pojęcia, że… - mówi do chłopaka.
-Nic nie szkodzi, moja dziewczyna robi mi codziennie takie awantury. – przerywa mamie i uśmiecha się do mnie. Jego szczery uśmiech sprawia, że czuję się tylko gorzej.
-Miley. – mówi Dawid i podchodzi do mnie. – Aleś wyrosła. Pamiętam jeszcze jak Adrian się tobą zajmował. Ale to było dawno. Miałaś wtedy… hmm… trzy latka. - czuję się źle. Wszyscy na mnie patrzą. Jak ja nie lubię takich sytuacji... Mogę już wrócić do pokoju?
-Tak. Adrian miał wtedy chyba z dziesięć lat, a Miley skończyła trzy. Ale ten czas szybko leci. Czuję jakby to było wczoraj, a od tego czasu minęło już jedenaście lat… – kwituje mama.
-A czemu mnie nie pamiętacie? – pyta mój brat. Jako jedyny z wszystkich nie jest odświętnie ubrany. Ma na sobie zwykłą koszulkę i wytarte jeansy. Bardzo jest do mnie podobny z wyglądu, ma tylko ostrzejsze rysy twarzy. Tak poza tym mamy ten sam jasny kolor włosów i oczu. Jesteśmy dokładnie tej samej wysokości i nawet ważymy prawie tyle samo. Poza tym wszystko nas dzieli. On jest buntowniczym dzieckiem, które zawsze znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nie lubi czytać, tylko gra w te swoje nudne, krwawe gry. Jego jedynym zainteresowaniem jest oglądanie meczów, na jednym z nich przed chwilą był. Nie mogę mu niczego zarzucać, nie uważam siebie za ciekawszą osobę. Spędzam całe dnie na uczeniu się, czytaniu książek lub rysowaniu, rzadko wychodzę z domu. Nie mam takich relacji z bratem jak zazwyczaj bliźniaki mają w książkach i filmach. Większość czasu mój brat spędza u taty, wiele kilometrów stąd. Ja nie mam z nim w ogóle kontaktu. Sama tak wybrałam i wiem, że tracę jakąś część siebie przez to, ale tak jest lepiej. Mój brat zdecydował inaczej i nie mogę mieć mu tego za złe. Jednak przez to tracimy pewną więź, którą mamy od urodzenia.
-Byłeś wtedy u taty. – tłumaczy mama.
-Pamiętasz nas? – pyta Dawid. Kiwam tylko przecząco głową. Po chwili zasiadamy do kolacji. Próbuję sobie przypomnieć moje wczesne lata, jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Kolacja mija na wspominaniu dawnych czasów. Zarówno szkolnych – mojej mamy i Dawida, jak i wtedy kiedy byliśmy małymi dziećmi. Adrian opowiada o studiach, które ma zacząć po skończeniu wakacji. Mój brat wyśmiewa się z różnych rzeczy. Chyba tylko ja czuję się nie na miejscu. Nie mam o czym opowiadać. Nie lubię się wychwalać, więc kiedy moja mama próbuje chwalić się moimi osiągnięciami w nauce, pragnę jak najszybciej zniknąć. Po kolacji mama przygotowuje pokój dla gości, a ja zmywam naczynia. Słyszę z kuchni jak mój brat z wielkim zaangażowaniem opowiada coś naszym gościom. Też chciałabym czasem być taka wyluzowana jak on. Kontakty z rówieśnikami to nie jest moja mocna strona. Jedyną osobą z jaką się dogaduje jest Kalih, którą znam od dzieciństwa. Kal jest śliczną ciemnowłosą dziewczyną o charakterystycznych, dużych ciemnych oczach. Jest wyjątkowa i jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej. Każdy dzień w jej obecności jest jak nadejście długo oczekiwanego lata. Tak samo jak mój brat jest moim całkowitym przeciwieństwem. Nagle czuję coś na ramieniu. Podskakuję ze strachu i talerz, który właśnie myję wylatuje mi z rąk. Chociaż spodziewam się usłyszeć trzask i zaciskam z przerażeniem oczy, nic takiego się nie dzieje. Kiedy otwieram je widzę Adriana, który trzyma moją zgubę parę milimetrów od podłogi.
-W ostatniej chwili. – mówi uśmiechając się pyszałkowato. Spoglądam na niego spod przymrużonych powiek. – Nie chciałem cię przestraszyć… przepraszam. – mówi.
-Ale to zrobiłeś. – mówię i próbuję wziąć mu talerz. Przytrzymuje go.
-Słyszałem, że pokażesz mi okolicę. – znowu się uśmiecha, nadal nie puszczając talerza. Wreszcie go puszcza, a ja wywracam oczami.
-Z wielką przyjemnością. – mówię pod nosem kiedy odchodzi. Wcale nie miało to brzmieć jakbym chciała go w tym momencie udusić… Adrian i jego ojciec idą na górę przygotowywać się do spania i wreszcie mogę zachowywać się jak chcę. Nie muszę uważać co mówić i nie czuję się pod presją. Zostajemy sami. Ja, mama i Gabriel. Patrzę na mamę błagalnym wzrokiem.
-Czemu  Gabriel nie może pokazać okolicy Adrianowi? – pytam mamy.
-Jadę dzisiaj w nocy do taty. Mówiłem ci o tym tydzień temu. – tłumaczy zniecierpliwiony. - W piątek wylatuję na wakacje. – mówi. No to koniec, moja ostatnia deska ratunku… zatonęła… i co? poszłam na dno.

Teraz. Elizabeth.
-Wiem, że to dla ciebie trudne, ale naprawdę tego chcę.
-Masz dopiero 19 lat. Jeszcze całe życie przed tobą.
-Ale ja w końcu chcę zacząć żyć na własny rachunek. Chcę być samodzielna.
-Żeby zacząć takie życie trzeba najpierw znaleźć pracę.
-Mamo, już znalazłam. - oznajmiam z dumą.
-Co? – patrzy na mnie jakbym nie wiem co złego zrobiła.
-Będę pracować w pobliskiej kawiarni. – tłumaczę.
-Kochanie…
-Mamo, nie jestem już dzieckiem. Jeszcze niedawno mówiłaś, że muszę się tu wpasować, więc właśnie staram się to zrobić. Znalazłyśmy sobie pracę razem z Kal i teraz zamierzamy zarobić na mieszkanie, czy to ci się podoba czy nie.
-Wiem, wiem. Rozumiem, że jest ci trudno po tym wszystkim co przeszłaś, ale nie musisz się ode mnie odcinać. Chcę tylko ci pomóc.
-Nie chcę pomocy. Nie chcę żebyś cały czas była taka ostrożna, chcę się poczuć w końcu normalnie, nie jak pod ciągłą obserwacją. Nie chcę mieć łatwiej i nie chcę tego wszystkiego. – wskazuję wszystko dookoła. - Chcę normalnego życia. Normalnych przyjaciół i normalnej pracy. Nie odbieraj mi tego… - mówię po czym idę do swojego pokoju. Małego pokoiku o jasnych ścianach z wielkim oknem wychodzącym na las. Nie czuję się tu jak w domu. Nawet sama nie wiem jakie to uczucie być w domu. Już tego nie pamiętam…  

poniedziałek, 7 września 2015

Wakacje w Paryżu


Dzisiaj chciałabym Wam zaproponować bardzo wakacyjną, przyjemną i krótką lekturę. Wiem, że już po wakacjach, ale gdybym miała Wam opowiadać o niej za rok, pewnie już nie pamiętałabym połowy rzeczy, o których chcę opowiedzieć. Jednak nawet na jesienny czy zimowy wieczór przy ciepłej herbatce będzie pewnie Nam przypominać o przebytych wakacyjnych przygodach, historiach, miłościach. Opowiem o książce: "Ten Jeden Dzień" autorki Gayle Forman. Już wcześniej czytałam od tej autorki dwie książki - "Zostań, jeśli kochasz", a także "Wróć, jeśli pamiętasz". Jednak bardziej podobała mi się książka opowiadająca o przygodzie i może także o miłości w Paryżu. Główną bohaterką jest Allyson, która razem z przyjaciółką pojechała na wycieczkę zwiedzając Europę. Jednak nie udało jej się zobaczyć miejsca, do którego chciała pojechać najbardziej - Paryża. Dzięki temu, kiedy spotyka pewnego niesamowitego chłopaka, przystaje na propozycję, żeby wybrać się tam właśnie z nim. Na jeden wyjątkowy dzień. Z Willemem (bo tak ma na imię chłopak) Allyson czuje dziwną więź. Potrafi z nim rozmawiać o wszystkim i o niczym. Dziewczyna nagle staje się swoją całkowitą odwrotnością, ponieważ na co dzień spontaniczność oraz nierozważność są jej obce. Czy to może być zasługa chłopaka? Czy może go pokochać w jeden dzień? Jak w ogóle mogłoby się to zdarzyć? Tym bardziej, że chłopak nawet nie zna jej prawdziwego imienia... Ten jeden dzień odwraca jej całe życie do góry nogami. Kiedy wraca do domu jest zupełnie inną osobą. Czy po tym co przeżyła poradzi sobie do powrotu do rzeczywistości? Przecież nie może zapomnieć... Jeśli chcecie odpowiedzi na te pytania, to musicie niestety sobie sami na nie odpowiedzieć. Chociaż uwierzcie mi, że naprawdę chciałabym powiedzieć coś więcej.




Sama nie wiem czy ta książka podobała mi się dlatego, że jest taka nieprzewidywalna, czy to może dlatego, że moim marzeniem jest pojechać do Paryża. Może jedno i drugie. Chociaż to bardzo mało prawdopodobne, że taka przygoda może się przytrafić komukolwiek z Nas, to i tak, ta historia mi się bardzo podobała i nie żałowałam, że sięgnęłam po tą książkę. Jest bardzo wciągająca i czytając o Paryżu możemy się poczuć jakbyśmy prawie tam byli. Czytając tą książkę widziałam te wszystkie uliczki i byłam tam razem z bohaterami, a to rzadko mi się zdarza. Naprawdę cudownie było czytać tę historię; tak słodkiej i prawie niemożliwej miłości. Już nie mogę się doczekać następnej części. Już na szczęście jest!!! "Ten Jeden Rok" - dla wszystkich, którym spodoba się pierwsza część. Mam nadzieję, że będziecie chociaż w połowie zachwyceni tak jak ja.

-LBM



 Miłego czytania!!


niedziela, 6 września 2015

Faceci marzeń

"Mam mnóstwo chłopaków. Są poukrywani na moich półkach pomiędzy stronami"


Też tak macie, że kiedy tylko przeczytacie o jakimś przystojnym, słodkim chłopaku nie może Wam wyjść z głowy? Ja tak niestety mam. Później przyłapuje się na wymyślaniu jakichś niestworzonych historii z tymi bohaterami. Czemu autorzy muszą robić nam coś takiego?? I stwarzają ideały... (btw według mnie ideały nie istnieją). Z każdą książką coraz trudniej sprostać oczekiwaniom, jednak pisarze jak na razie sobie świetnie radzą z wymyślaniem nowych coraz to lepszych bohaterów. Dzisiaj podzielę się z Wami moją listą ulubionych chłopaków z książek (mogłam o niektórych pozapominać, a niektórzy się nie zmieścili... niestety).


Numer 1 na mojej liście jest już od dłuższego czasu i jak na razie nie widzę innej opcji, nie kto inny, jak WILLIAM HERONDALE z serii "Diabelskie Maszyny" Cassandry Clare. Po prostu co tu dużo tłumaczyć, on jest perfekcyjny! Rozpoczynając na jego ciemnych włosach, a kończąc na przecudownym, zmiennym charakterze. Pewnie wiecie o co mi chodzi... a Ci, którzy nie wiedzą, to zachęcam do zapoznania się z tym niesamowitym bohaterem sięgając po pierwszą część serii, czyli "Mechaniczny Anioł".

Numer 2 to kolejny bohater z książki Cassandry Clare (tak... wiem, ale przecież to nie moja wina, że tworzy takich wspaniałych facetów). Jak już niektórzy z Was się domyślają, jest to JACE z serii "Dary Anioła". Nie wymieniam jego nazwiska, bo nie chcę powiedzieć czegoś za dużo, jednak nie obiecuję, że kiedyś mi się nie wymsknie jak się nazywa. Czemu nr 2? Bo pierwsze miejsce już jest zajęte. Po prostu uwielbiam jego samozachwyt i samouwielbienie. Kocham jego poczucie humoru, oczy i uśmiech. Uwielbiam wszystko co z nim związane, jednak to Will jest tym ideałem (który nie istnieje).

Numerem 3 jest oczywiście ALEX STEWART z książki "Love, Rosie" Cecelii Ahern. I powiem szczerze, że nie wiem czy to zasługa książkowego czy filmowego Alexa. Obu po prostu uwielbiam. Alex jest według mnie niesamowicie słodki i która nie chciałaby mieć takiego przyjaciela, a co dopiero chłopaka. Alex jest jedyny w swoim rodzaju i friendzone powinno być zakazane!

Numer 4 zajmuje IAN z "Intruza" Stephanie Meyer. Och! Co tu więcej mówić. Która dziewczyna nie chciałaby żeby facet "patrzył" na jej wnętrze, na duszę, a nieważne jak wygląda... Ian jest kolejnym słodkim facetem, który podbił moje serce. Jest bardzo przystojny, ale przede wszystkim jest kochany i opiekuńczy. Myślę, że jest wspaniałym facetem.

Kolejny, czyli numer 5 to LEVI stworzony przez Rainbow Rowell w książce "Fangirl". Ten chłopak po prostu rozwala system swoim szerokim uśmiechem i dobrym nastawieniem. Uwielbiam jego pozytywne podejście do świata i jak to stwierdziła główna bohaterka "flirtowanie" ze wszystkimi. Więcej takich ludzi, którzy są mili i uprzejmi dla wszystkich! Oczywiście swój urok osobisty nie zawdzięcza tylko swojemu przecudownemu charakterowi, ale także swoim blond włosom i jak już wspominałam - uśmiechowi.

Następny na liście, czyli numer 6 jest JOSH BENNET z książki "Morze Spokoju" Katji Millay. Po prostu kocham go za to, że pozwolił zostać Natsyii w tym garażu... 

Numer 7 to książę. Kto może być bardziej pociągający niż książę? Korona, niewinność, przystojny wygląd i ta niesamowita opiekuńczość. O jakim księciu mowa? Oczywiście o MAXONIE z serii "Selekcja" Kiery Cass. Maxona pokochałam głównie za jego miłość, którą obdarzył Americę. I zawsze im kibicowałam. Maxon jest wrażliwym i kochanym facetem, a do tego wszystkiego wiadomo, że wspaniałym ojcem. 

Numer 8 poświęcę dla jednego z moich dawnych ukochanych. Z serii, którą czytałam dawno temu, ale ten facet nadal ma u mnie wyjątkowe miejsce. A jest nim DAMON SALVATORE z serii "Pamiętniki Wampirów" L.J.Smith, a także później nieznanego autora. Damon podbija serce swoim mrocznym uśmieszkiem, poczuciem humoru i po prostu całą resztą siebie. Jest zabawny, arogancki, niesamowicie przystojny, ale też potrafi być opiekuńczy i kochający. Tak bardzo chciałam żeby to on był z Eleną...

No i w końcu numer 9, który należy ponownie do bohatera z serii "Dary Anioła", a jest nim SIMON LEWIS. Muszę się przyznać, że przez większość czasu go bardzo lubiłam, ale nie zajmował miejsca na mojej liście najlepszych facetów. Jednak uwielbiałam go za jego przyjaźń, a później byłam trochę na niego zła jak potraktował Mayę i Isabelle, następnie znowu go bardzo lubiłam. Ale w "Mieście Niebiańskiego Ognia" pokochałam go i byłam wdzięczna za wszystko co zrobił. I to wszystko było takie smutne... Ale nieważne, teraz ważne jest to, że Simonowi należy się to miejsce bardziej niż innym bohaterom, o których także mam ochotę napisać, takim jak  Dean Holder, Evan Matthews, Gideon, Peeta, czy Cztery...
No więc, tak o to mniej więcej wygląda moja lista. Oczywiście z każdą nową książką może ona się zmienić... A Wy jakich facetów uwielbiacie?? Do kiedyś tam :)
Little Book Monster





sobota, 5 września 2015

Czytanie - podróż w nieznane

Postanowiłam opowiedzieć coś o sobie, więc może zacznę... od początku... Od czego to wszystko się zaczęło...


Kiedy byłam mała czytałam książki, jednak nie byłam taka przywiązana do nich jak jestem teraz. Czytałam książki takie jak "Hania Humorek", "Pamiętnik Lottie" oczywiście grzecznie sięgałam po wszystkie lektury. Było pewnie trochę tych książek, wszystkich tytułów niestety nie pamiętam. Po pewnym czasie jak to zwykle bywa wyrosłam z dziecinnych książek i w sumie czytałam coraz mniej, sporadycznie. I pewnego dnia znalazłam na półce mojej mamy książkę pod tytułem "Zmierzch" autorstwa Stephanie Meyer. Wiem co myśli sobie teraz większość z Was... Jednak mimo całej nienawiści do Zmierzchu, która jest wszechobecna, ja takowej nie czuję. Tak naprawdę gdybym nie znalazła wtedy tej książki i gdyby nie pochłonęłaby mnie do reszty, teraz prawdopodobnie nie pisałabym tych słów, a także nie przeczytałabym wielu genialnych książek (za które serdecznie dziękuję wszystkim wspaniałym autorom). Tym samym nie przeżyłabym tak wielu przygód i nie byłabym tym kim jestem teraz. Tak... wszystko zaczęło się od "Zmierzchu" serii o wampirach, która rozpoczęła modę na wampiry, wilkołaki i inne stwory. Ta książka bez reszty mnie połknęła i nie mogłam się uwolnić z jej szponów przez długi, długi czas. Zakochałam się w istotach nadprzyrodzonych i czytałam kolejne serie, takie jak "Dom Nocy", "Upadli", "Nieśmiertelni" i wiele, wiele innych tego typu książek. Kolejnym przełomem w moich przygodach z książkami były oczywiście "Igrzyska Śmierci", których autorką jest oczywiście Suzanne Collins. Od tego czasu uwielbiałam czytać wszystko co związane z straszną wizją przyszłości, tak zwane dystopie. Do teraz uwielbiam je czytać. Jednak w międzyczasie natrafiłam na serię, która całkowicie mną wstrząsnęła i którą pokochałam najbardziej z wszystkich. A może raczej powinnam powiedzieć, że na dwie serie. Oczywiście tymi książkami są "Dary Anioła" oraz "Diabelskie Maszyny", którym z chęcią poświęcę innym razem więcej czasu, ponieważ każdemu kto ich jeszcze nie czytał, chciałabym pokazać, że naprawdę warto. Ale kontynuując mój wywód na temat przeszłości... niedawno przyszedł czas kiedy wolę czytać książki o ludziach bez nadprzyrodzonych zdolności, o nastolatkach, porywach serca, trudnych tematach, zawodach miłosnych i o dorastaniu. W sumie o tym co otacza mnie na co dzień, ale jest ciekawiej przedstawione, ubarwione i często kończy się happy endem co rzadziej dzieje się w rzeczywistości. Często też natrafiam na książki, które są tak wzruszające i smutne, że wylewam morza łez i o nich w szczególności nie zapominam. Tak o to minęło parę lat mojej wielkiej przygody z książkami (nawet dokładnie nie pamiętam ile to już trwa). Wiem jednak, że z pewnością ta przygoda jeszcze będzie trwać wiele, wiele lat i mam nadzieję, że ten blog rozpocznie kolejny ciekawy rozdział w tej podróży (którą może być czytanie, albo może raczej życie). Kocham czytać i kocham pisać więc zdecydowałam pisać o czytaniu. To przynajmniej jakiś pomysł i chciałabym żeby na pomyśle się nie skończyło. Co aktualnie czytam? - Będę informować na bieżąco. Do później!!
Little Book Monster

Fangirl

Hejka!! Dzisiaj opowiem Wam trochę o książce, którą niedawno przeczytałam. Jest nią "Fangirl" autorki Rainbow Rowell. Opowiada ona o Cather, dziewczynie piszącej fanfiki o Simonie Snow, który jest postacią z jej ulubionych książek. Ma ona siostrę bliźniaczkę, która chce w college'u imprezować, szaleć i poznawać nowych ludzi w przeciwieństwie do cichej Cath, która woli przesiadywać w pokoju i pisać nowe historie miłosne o swoich ulubionych bohaterach. Jednak jak to zwykle bywa życie nie daje jej w spokoju być odseparowaną od wszystkiego i wszystkich. Cather także poznaje nowych znajomych i mimo, że oddala się od siostry nabywa nowe przyjaźnie. Jednak nic więcej nie mogę napisać bez spoilerowania... a szkoda. Mogę za to powiedzieć, że według mnie książka jest napisana idealnie. W rozdziały są wplecione fragmenty fanfików Cath oraz "oryginalne" fragmenty z ulubionej serii dziewczyny. Moim zdaniem był to świetny pomysł i bardzo mnie ciekawiło nie tylko co będzie się działo z Cather, ale także w co wpakuje się Simon. Książka jest momentami bardzo zabawna, a czasem smutna i wzruszająca. Często znajdowałam podobieństwa między sobą samą, a bohaterką. Nie sądziłam, że ktoś (nawet jeśli to tylko bohaterka książki) może mieć podobne obawy lub przemyślenia do moich. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że będę się tak dobrze bawić przy czytaniu tej książki. Wszystkim gorąco polecam i mam nadzieję, że Wam też się spodoba i nie będę musiała brać odpowiedzialności za zmarnowany czas. Miłego czytania! 
LBM 


"Co to, kurde, jest fandom?
– Nie zrozumiesz tego – westchnęła Cath, żałując, że użyła tego słowa, i mając świadomość, że jeśli zacznie się tłumaczyć, tylko pogorszy sprawę. Reagan nie uwierzy ani nie zrozumie, że Cath nie jest taką sobie zwykłą fanką Simona. Była jedną z tych prawdziwych. Była fanką, która ma własnych fanów."
-Rainbow Rowell "Fangirl"


"Żyli długo i szczęśliwie", a nawet samo "żyli długo" nigdy nie jest kiczowate. To najszlachetniejsza i wymagająca ogromnej odwagi rzecz, na jaką mogą się zdecydować dwie osoby."
-Rainbow Rowell "Fangirl"


piątek, 4 września 2015

Little Book Monster WITA!!

Witajcie! Mam nadzieję, że będę mogła tu zaglądać codziennie i zanudzać Was opowieściami o wspaniałych książkach, które przeczytałam, a także różnymi innymi historiami, a czasem nawet własnymi wypocinami. Czasem jednak mogę nie mieć czasu, ani siły, ani nawet ochoty po długich, wykańczających lekcjach lub pracy, ale nie spisujcie mnie od razu na straty... Wrócę. Będę wracać, postaram się... Powinnam jakoś się przedstawić, ale... nie potrafię za dużo opowiedzieć o sobie, a przynajmniej nie tak od razu, Czuję, że to jeszcze nie jest pora, ale z pewnością z czasem się poznamy. Życzę miłego czytania i proszę; czasem zostawcie po sobie ślad. Będzie mi niezmiernie miło. 
LBM