Menu

czwartek, 10 września 2015

Leyzabeth. Lizzley.

Wcześniej. Miley.
-Cześć córeczko. – ni stąd ni zowąd moja mama wchodzi do pokoju.
-Hej. – mówię tylko i nie odwracam wzroku od książki. Jestem na momencie kiedy główna bohaterka ma w końcu przyznać, że kocha przystojnego, wiecznie pewnego siebie mężczyznę, którego uwielbiam od pierwszej strony.
-Pamiętasz może jak mówiłam ci, że przyjeżdża do nas mój przyjaciel na parę dni.
-Taa… - zbywam mamę.
-Pomieszka tu parę dni z synem, ponieważ dopiero załatwiają mieszkanie. – mówi siadając koło mnie na łóżku.
-Tak, tak… - czytam dalej.
-Słuchasz co do ciebie mówię? Może w końcu oderwiesz się od tych książek. Powinnaś spędzić trochę czasu ze znajomymi. Syn Dawida jest od ciebie dużo starszy, ale to bardzo mądry człowiek, myślę, że znajdziecie wspólne tematy. - tłumaczy. Zamyka mi książkę.
-Mamo! – krzyczę. - W takim ważnym momencie. – wzdycham.
-Słyszałaś?
-Syn kogo? – pytam próbując sobie przypomnieć co takiego mówiła.
-Syn mojego przyjaciela o którym ci opowiadałam niedawno.
-A ten… chłopak, w którym się kochałaś jak byłaś młoda. – uśmiecham się do niej szeroko. Patrzy na mnie ponurym wzrokiem. – Jak byłaś młodsza. – poprawiam. Szturcha mnie i śmieje się razem ze mną.
-Tak kochanie. Tylko jak będą ani słowa o tym, niedawno rzuciła go jego dziewczyna, nie chcę żeby sobie myślał nie wiadomo co.
-Dobrze mamo. – mówię i otwieram ponownie książkę.
-Posłuchaj jeszcze chwilkę i dam ci spokój. – spoglądam na nią wzdychając. – Dawid mieszkał tu kiedy byliśmy młodzi. – podkreśliła słowo młodzi. – I zna okolice, ale nie ma czasu żeby pokazać ją Adrianowi, bo musi załatwiać sprawy związane z domem i pracą. Więc zaproponowałam, że ty mu pokażesz.
-Co? Jakiemu Adrianowi? – oburzam się.
-Syn Dawida ma tak na imię. – tłumaczy zniecierpliwiona. – Czasem do ciebie trzeba mówić jak do małego dziecka. – wzdycha i kręci głową.
-Ile on ma lat?
-Dwadzieścia.
-Co? Mam oprowadzać jakiegoś obcego faceta? – pytam zdenerwowana, że będę musiała włóczyć się po mieście i oprowadzać jakiś znajomych mamy. – Nie chcę. Nie będę miała o czym z nim gadać. Jak sobie ich zaprosiłaś to teraz się nimi zajmuj. – ucinam i wracam do książki.
-Proszę kochanie. Ja będę pomagać Dawidowi. Nie będą u nas długo. Potrzebuję twojej pomocy. A Adrian to miły młody człowiek, pomoże ci ze szkołą, na pewno znajdziecie wspólne tematy, on też lubi się uczyć. Będzie tu studiował.
-Mamo, ja się dobrze uczę, ale to nie znaczy, że lubię się uczyć. A to jest różnica. – patrzę na nią zrezygnowana i przemierzam dalej wzrokiem po literach.
-Dobrze kotku, bądź dla nich miła. – mówi i podchodzi do drzwi.
-Kiedy przyjeżdżają? – pytam niby od niechcenia. Jednak krew mi pulsuje na samą myśl, że stracę mnóstwo czasu na zajmowanie się nudnymi znajomymi mamy.
-Dzisiaj. – oznajmia jak gdyby nigdy nic.
-Co? – krzyczę. Mama wychodzi żeby uniknąć dalszej kłótni. Próbuję się uspokoić i wracam do czytania.
……………………………………………………………………………………………………………………….........................
-Miley!! – krzyczy mama. Przerywam czytanie i schodzę na dół. Widzę moją mamę ubraną w elegancką sukienkę. Szykuje stół. Krząta się po naszej jadalni. Jest to pokój o jasnych ścianach z dużym stołem na środku. – Otwórz drzwi kochanie. Już przyjechali. – mówi nawet na mnie nie spoglądając. Kazała mi ubrać się ładnie, więc nałożyłam na siebie obcisłe jeansy i elegancką czarną bluzkę. Spięłam długie włosy w kok i włożyłam do nich dwa ołówki, które zawsze noszę ze sobą, ponieważ lubię rysować, czasem w najbardziej zaskakującym momencie. Wiem, że kolacja będzie przeraźliwie nudna, więc mogą się przydać. Podchodzę do drzwi. Dzwonek dzwoni nieustannie. Gdyby nie mama nawrzeszczałabym na nich, że wystarczy tylko raz zadzwonić. Otwieram drzwi. Jednak zamiast zastać w nich dwóch dorosłych mężczyzn, widzę tylko mojego brata bliźniaka. Zamykam mu drzwi przed nosem.
-Co ty robisz? – mama prawie dostaje zawału.
-To tylko ten idiota, mój brat. – mówię na tyle głośno żeby słyszał.
-Miley, nie mów tak do brata. – mówi i odchodzi z powrotem do kuchni
– Jak jeszcze raz nie puścisz dzwonka to cię nie wpuszczę! – mówię i otwieram drzwi. Mój brat śmieje się aż nie potrafi złapać tchu. – Co w tym śmiesznego? Przecież wiesz jak mnie to wkurza. – mówię i już mam odejść od drzwi kiedy zza rogu wychyla się chłopak.
-Przepraszam, to chyba moja wina. Dzwonek się zaciął. – mówi chłopak i uśmiecha się przepraszająco. Czuję, znaczy nic nie czuję oprócz tego, że spalam się ze wstydu. Czy ten dzwonek naprawdę był taki wkurzający? Czemu musiałam się tak zdenerwować głupim dzwonkiem?
-Może nas w końcu wpuścisz idiotko. – mój brat szczerzy się do mnie. Odwracam się od drzwi i szybko idę do kuchni.
-A więc już poznałeś moją siostrę bliźniaczkę. – słyszę kiedy siadam na krześle udając, że nie istnieję. –Niby jest taka mądra, ale czasem totalnie jej odbija i zastanawiam się czy to na pewno moja siostra… - tłumaczy mój brat.
-Nie przejmuj się… lepiej mieć taką siostrę niż nie mieć żadnej. – odpowiada chłopak. Trochę bolą mnie jego słowa. Tak jakbym była kimś nienormalnym. Jestem wściekła na siebie, na brata i na moją mamę za to że ich zaprosiła, a przede wszystkim na tego chłopaka.
-Witaj! – krzyczy moja mama. – Ale wyrosłeś. Jesteś już dorosłym mężczyzną i ten lekki zarost. Och! – Przytula go, a on oddaje uścisk i uśmiecha się radośnie.
-Dzień dobry ciociu. – mówi tym swoim aksamitnym głosem. Przyglądam się mu pierwszy raz. Jest wysoki i szczupły. Widać, że wysportowany, a także dobrze ubrany. Ma na sobie ładny garnitur i trampki. Te dwie rzeczy rzadko się łączą, ale jemu to pasuje. Jego zmierzwione ciemne włosy opadają lekko na czoło. Jest przystojny i ma lekki zarost, który dodaje mu uroku. Ile on miał lat? Wygląda na dwadzieścia…
-Mów mi po imieniu. Ostatni raz jak cię widziałam sięgałeś mi do ramion, a teraz mnie przerosłeś. – mówi przyglądając się mu uważnie.
-A ty Rachel nic się nie zmieniłaś. – mówi mężczyzna, który właśnie wchodzi przez drzwi.
-Z ust mi to wyjąłeś tato. – mówi oburzony chłopak. Mama wita się z jasnowłosym mężczyzną. Chłopak bardzo przypomina ojca, te same rysy twarzy, te same jasno brązowe oczy. Jedynie włosy mają zupełnie różnych odcieni. Mężczyzna jest trochę tęższy od syna jednak także jest bardzo przystojny. Nie dziwię się, że mama się w nim podkochiwała. Mój brat także się wita z Dawidem, a mama wskazuje na mnie i coś mówi pod nosem.
-Wybacz mojej córce, nie miała pojęcia, że… - mówi do chłopaka.
-Nic nie szkodzi, moja dziewczyna robi mi codziennie takie awantury. – przerywa mamie i uśmiecha się do mnie. Jego szczery uśmiech sprawia, że czuję się tylko gorzej.
-Miley. – mówi Dawid i podchodzi do mnie. – Aleś wyrosła. Pamiętam jeszcze jak Adrian się tobą zajmował. Ale to było dawno. Miałaś wtedy… hmm… trzy latka. - czuję się źle. Wszyscy na mnie patrzą. Jak ja nie lubię takich sytuacji... Mogę już wrócić do pokoju?
-Tak. Adrian miał wtedy chyba z dziesięć lat, a Miley skończyła trzy. Ale ten czas szybko leci. Czuję jakby to było wczoraj, a od tego czasu minęło już jedenaście lat… – kwituje mama.
-A czemu mnie nie pamiętacie? – pyta mój brat. Jako jedyny z wszystkich nie jest odświętnie ubrany. Ma na sobie zwykłą koszulkę i wytarte jeansy. Bardzo jest do mnie podobny z wyglądu, ma tylko ostrzejsze rysy twarzy. Tak poza tym mamy ten sam jasny kolor włosów i oczu. Jesteśmy dokładnie tej samej wysokości i nawet ważymy prawie tyle samo. Poza tym wszystko nas dzieli. On jest buntowniczym dzieckiem, które zawsze znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nie lubi czytać, tylko gra w te swoje nudne, krwawe gry. Jego jedynym zainteresowaniem jest oglądanie meczów, na jednym z nich przed chwilą był. Nie mogę mu niczego zarzucać, nie uważam siebie za ciekawszą osobę. Spędzam całe dnie na uczeniu się, czytaniu książek lub rysowaniu, rzadko wychodzę z domu. Nie mam takich relacji z bratem jak zazwyczaj bliźniaki mają w książkach i filmach. Większość czasu mój brat spędza u taty, wiele kilometrów stąd. Ja nie mam z nim w ogóle kontaktu. Sama tak wybrałam i wiem, że tracę jakąś część siebie przez to, ale tak jest lepiej. Mój brat zdecydował inaczej i nie mogę mieć mu tego za złe. Jednak przez to tracimy pewną więź, którą mamy od urodzenia.
-Byłeś wtedy u taty. – tłumaczy mama.
-Pamiętasz nas? – pyta Dawid. Kiwam tylko przecząco głową. Po chwili zasiadamy do kolacji. Próbuję sobie przypomnieć moje wczesne lata, jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Kolacja mija na wspominaniu dawnych czasów. Zarówno szkolnych – mojej mamy i Dawida, jak i wtedy kiedy byliśmy małymi dziećmi. Adrian opowiada o studiach, które ma zacząć po skończeniu wakacji. Mój brat wyśmiewa się z różnych rzeczy. Chyba tylko ja czuję się nie na miejscu. Nie mam o czym opowiadać. Nie lubię się wychwalać, więc kiedy moja mama próbuje chwalić się moimi osiągnięciami w nauce, pragnę jak najszybciej zniknąć. Po kolacji mama przygotowuje pokój dla gości, a ja zmywam naczynia. Słyszę z kuchni jak mój brat z wielkim zaangażowaniem opowiada coś naszym gościom. Też chciałabym czasem być taka wyluzowana jak on. Kontakty z rówieśnikami to nie jest moja mocna strona. Jedyną osobą z jaką się dogaduje jest Kalih, którą znam od dzieciństwa. Kal jest śliczną ciemnowłosą dziewczyną o charakterystycznych, dużych ciemnych oczach. Jest wyjątkowa i jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej. Każdy dzień w jej obecności jest jak nadejście długo oczekiwanego lata. Tak samo jak mój brat jest moim całkowitym przeciwieństwem. Nagle czuję coś na ramieniu. Podskakuję ze strachu i talerz, który właśnie myję wylatuje mi z rąk. Chociaż spodziewam się usłyszeć trzask i zaciskam z przerażeniem oczy, nic takiego się nie dzieje. Kiedy otwieram je widzę Adriana, który trzyma moją zgubę parę milimetrów od podłogi.
-W ostatniej chwili. – mówi uśmiechając się pyszałkowato. Spoglądam na niego spod przymrużonych powiek. – Nie chciałem cię przestraszyć… przepraszam. – mówi.
-Ale to zrobiłeś. – mówię i próbuję wziąć mu talerz. Przytrzymuje go.
-Słyszałem, że pokażesz mi okolicę. – znowu się uśmiecha, nadal nie puszczając talerza. Wreszcie go puszcza, a ja wywracam oczami.
-Z wielką przyjemnością. – mówię pod nosem kiedy odchodzi. Wcale nie miało to brzmieć jakbym chciała go w tym momencie udusić… Adrian i jego ojciec idą na górę przygotowywać się do spania i wreszcie mogę zachowywać się jak chcę. Nie muszę uważać co mówić i nie czuję się pod presją. Zostajemy sami. Ja, mama i Gabriel. Patrzę na mamę błagalnym wzrokiem.
-Czemu  Gabriel nie może pokazać okolicy Adrianowi? – pytam mamy.
-Jadę dzisiaj w nocy do taty. Mówiłem ci o tym tydzień temu. – tłumaczy zniecierpliwiony. - W piątek wylatuję na wakacje. – mówi. No to koniec, moja ostatnia deska ratunku… zatonęła… i co? poszłam na dno.

Teraz. Elizabeth.
-Wiem, że to dla ciebie trudne, ale naprawdę tego chcę.
-Masz dopiero 19 lat. Jeszcze całe życie przed tobą.
-Ale ja w końcu chcę zacząć żyć na własny rachunek. Chcę być samodzielna.
-Żeby zacząć takie życie trzeba najpierw znaleźć pracę.
-Mamo, już znalazłam. - oznajmiam z dumą.
-Co? – patrzy na mnie jakbym nie wiem co złego zrobiła.
-Będę pracować w pobliskiej kawiarni. – tłumaczę.
-Kochanie…
-Mamo, nie jestem już dzieckiem. Jeszcze niedawno mówiłaś, że muszę się tu wpasować, więc właśnie staram się to zrobić. Znalazłyśmy sobie pracę razem z Kal i teraz zamierzamy zarobić na mieszkanie, czy to ci się podoba czy nie.
-Wiem, wiem. Rozumiem, że jest ci trudno po tym wszystkim co przeszłaś, ale nie musisz się ode mnie odcinać. Chcę tylko ci pomóc.
-Nie chcę pomocy. Nie chcę żebyś cały czas była taka ostrożna, chcę się poczuć w końcu normalnie, nie jak pod ciągłą obserwacją. Nie chcę mieć łatwiej i nie chcę tego wszystkiego. – wskazuję wszystko dookoła. - Chcę normalnego życia. Normalnych przyjaciół i normalnej pracy. Nie odbieraj mi tego… - mówię po czym idę do swojego pokoju. Małego pokoiku o jasnych ścianach z wielkim oknem wychodzącym na las. Nie czuję się tu jak w domu. Nawet sama nie wiem jakie to uczucie być w domu. Już tego nie pamiętam…  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz