Wcześniej. Miley.
-Cześć córeczko. – ni stąd ni zowąd moja
mama wchodzi do pokoju.
-Hej. – mówię tylko i nie
odwracam wzroku od książki. Jestem na momencie kiedy główna bohaterka ma w
końcu przyznać, że kocha przystojnego, wiecznie pewnego siebie mężczyznę,
którego uwielbiam od pierwszej strony.
-Pamiętasz może jak mówiłam ci,
że przyjeżdża do nas mój przyjaciel na parę dni.
-Taa… - zbywam mamę.
-Pomieszka tu parę dni z synem,
ponieważ dopiero załatwiają mieszkanie. – mówi siadając koło mnie na łóżku.
-Tak, tak… - czytam dalej.
-Słuchasz co do ciebie mówię?
Może w końcu oderwiesz się od tych książek. Powinnaś spędzić trochę czasu ze
znajomymi. Syn Dawida jest od ciebie dużo starszy, ale to bardzo mądry
człowiek, myślę, że znajdziecie wspólne tematy. - tłumaczy. Zamyka mi książkę.
-Mamo! – krzyczę. - W takim
ważnym momencie. – wzdycham.
-Słyszałaś?
-Syn kogo? – pytam próbując sobie
przypomnieć co takiego mówiła.
-Syn mojego przyjaciela o którym
ci opowiadałam niedawno.
-A ten… chłopak, w którym się
kochałaś jak byłaś młoda. – uśmiecham się do niej szeroko. Patrzy na mnie
ponurym wzrokiem. – Jak byłaś młodsza. – poprawiam. Szturcha mnie i śmieje się
razem ze mną.
-Tak kochanie. Tylko jak będą ani
słowa o tym, niedawno rzuciła go jego dziewczyna, nie chcę żeby sobie myślał
nie wiadomo co.
-Dobrze mamo. – mówię i otwieram
ponownie książkę.
-Posłuchaj jeszcze chwilkę i dam
ci spokój. – spoglądam na nią wzdychając. – Dawid mieszkał tu kiedy byliśmy
młodzi. – podkreśliła słowo młodzi. – I zna okolice, ale nie ma czasu żeby
pokazać ją Adrianowi, bo musi załatwiać sprawy związane z domem i pracą. Więc
zaproponowałam, że ty mu pokażesz.
-Co? Jakiemu Adrianowi? – oburzam
się.
-Syn Dawida ma tak na imię. –
tłumaczy zniecierpliwiona. – Czasem do ciebie trzeba mówić jak do małego
dziecka. – wzdycha i kręci głową.
-Ile on ma lat?
-Dwadzieścia.
-Co? Mam oprowadzać jakiegoś
obcego faceta? – pytam zdenerwowana, że będę musiała włóczyć się po mieście i
oprowadzać jakiś znajomych mamy. – Nie chcę. Nie będę miała o czym z nim gadać.
Jak sobie ich zaprosiłaś to teraz się nimi zajmuj. – ucinam i wracam do książki.
-Proszę kochanie. Ja będę pomagać
Dawidowi. Nie będą u nas długo. Potrzebuję twojej pomocy. A Adrian to miły
młody człowiek, pomoże ci ze szkołą, na pewno znajdziecie wspólne tematy, on
też lubi się uczyć. Będzie tu studiował.
-Mamo, ja się dobrze uczę, ale to
nie znaczy, że lubię się uczyć. A to jest różnica. – patrzę na nią zrezygnowana
i przemierzam dalej wzrokiem po literach.
-Dobrze kotku, bądź dla nich
miła. – mówi i podchodzi do drzwi.
-Kiedy przyjeżdżają? – pytam niby
od niechcenia. Jednak krew mi pulsuje na samą myśl, że stracę mnóstwo czasu na
zajmowanie się nudnymi znajomymi mamy.
-Dzisiaj. – oznajmia jak gdyby
nigdy nic.
-Co? – krzyczę. Mama wychodzi
żeby uniknąć dalszej kłótni. Próbuję się uspokoić i wracam do czytania.
……………………………………………………………………………………………………………………….........................
-Miley!! – krzyczy mama.
Przerywam czytanie i schodzę na dół. Widzę moją mamę ubraną w elegancką
sukienkę. Szykuje stół. Krząta się po naszej jadalni. Jest to pokój o jasnych
ścianach z dużym stołem na środku. – Otwórz drzwi kochanie. Już przyjechali. –
mówi nawet na mnie nie spoglądając. Kazała mi ubrać się ładnie, więc nałożyłam
na siebie obcisłe jeansy i elegancką czarną bluzkę. Spięłam długie włosy w kok
i włożyłam do nich dwa ołówki, które zawsze noszę ze sobą, ponieważ lubię
rysować, czasem w najbardziej zaskakującym momencie. Wiem, że kolacja będzie
przeraźliwie nudna, więc mogą się przydać. Podchodzę do drzwi. Dzwonek dzwoni
nieustannie. Gdyby nie mama nawrzeszczałabym na nich, że wystarczy tylko raz
zadzwonić. Otwieram drzwi. Jednak zamiast zastać w nich dwóch dorosłych
mężczyzn, widzę tylko mojego brata bliźniaka. Zamykam mu drzwi przed nosem.
-Co ty robisz? – mama prawie
dostaje zawału.
-To tylko ten idiota, mój brat. –
mówię na tyle głośno żeby słyszał.
-Miley, nie mów tak do brata. –
mówi i odchodzi z powrotem do kuchni
– Jak jeszcze raz nie puścisz
dzwonka to cię nie wpuszczę! – mówię i otwieram drzwi. Mój brat śmieje się aż
nie potrafi złapać tchu. – Co w tym śmiesznego? Przecież wiesz jak mnie to
wkurza. – mówię i już mam odejść od drzwi kiedy zza rogu wychyla się chłopak.
-Przepraszam, to chyba moja wina.
Dzwonek się zaciął. – mówi chłopak i uśmiecha się przepraszająco. Czuję, znaczy
nic nie czuję oprócz tego, że spalam się ze wstydu. Czy ten dzwonek naprawdę
był taki wkurzający? Czemu musiałam się tak zdenerwować głupim dzwonkiem?
-Może nas w końcu wpuścisz
idiotko. – mój brat szczerzy się do mnie. Odwracam się od drzwi i szybko idę do
kuchni.
-A więc już poznałeś moją siostrę
bliźniaczkę. – słyszę kiedy siadam na krześle udając, że nie istnieję. –Niby
jest taka mądra, ale czasem totalnie jej odbija i zastanawiam się czy to na
pewno moja siostra… - tłumaczy mój brat.
-Nie przejmuj się… lepiej mieć
taką siostrę niż nie mieć żadnej. – odpowiada chłopak. Trochę bolą mnie jego
słowa. Tak jakbym była kimś nienormalnym. Jestem wściekła na siebie, na brata i
na moją mamę za to że ich zaprosiła, a przede wszystkim na tego chłopaka.
-Witaj! – krzyczy moja mama. –
Ale wyrosłeś. Jesteś już dorosłym mężczyzną i ten lekki zarost. Och! – Przytula
go, a on oddaje uścisk i uśmiecha się radośnie.
-Dzień dobry ciociu. – mówi tym
swoim aksamitnym głosem. Przyglądam się mu pierwszy raz. Jest wysoki i
szczupły. Widać, że wysportowany, a także dobrze ubrany. Ma na sobie ładny
garnitur i trampki. Te dwie rzeczy rzadko się łączą, ale jemu to pasuje. Jego
zmierzwione ciemne włosy opadają lekko na czoło. Jest przystojny i ma lekki
zarost, który dodaje mu uroku. Ile on miał lat? Wygląda na dwadzieścia…
-Mów mi po imieniu. Ostatni raz
jak cię widziałam sięgałeś mi do ramion, a teraz mnie przerosłeś. – mówi
przyglądając się mu uważnie.
-A ty Rachel nic się nie
zmieniłaś. – mówi mężczyzna, który właśnie wchodzi przez drzwi.
-Z ust mi to wyjąłeś tato. – mówi
oburzony chłopak. Mama wita się z jasnowłosym mężczyzną. Chłopak bardzo
przypomina ojca, te same rysy twarzy, te same jasno brązowe oczy. Jedynie włosy
mają zupełnie różnych odcieni. Mężczyzna jest trochę tęższy od syna jednak
także jest bardzo przystojny. Nie dziwię się, że mama się w nim podkochiwała.
Mój brat także się wita z Dawidem, a mama wskazuje na mnie i coś mówi pod
nosem.
-Wybacz mojej córce, nie miała
pojęcia, że… - mówi do chłopaka.
-Nic nie szkodzi, moja dziewczyna
robi mi codziennie takie awantury. – przerywa mamie i uśmiecha się do mnie.
Jego szczery uśmiech sprawia, że czuję się tylko gorzej.
-Miley. – mówi Dawid i podchodzi
do mnie. – Aleś wyrosła. Pamiętam jeszcze jak Adrian się tobą zajmował. Ale to
było dawno. Miałaś wtedy… hmm… trzy latka. - czuję się źle. Wszyscy na mnie patrzą. Jak ja nie lubię takich sytuacji... Mogę już wrócić do pokoju?
-Tak. Adrian miał wtedy chyba z
dziesięć lat, a Miley skończyła trzy. Ale ten czas szybko leci. Czuję jakby to
było wczoraj, a od tego czasu minęło już jedenaście lat… – kwituje mama.
-A czemu mnie nie pamiętacie? –
pyta mój brat. Jako jedyny z wszystkich nie jest odświętnie ubrany. Ma na sobie
zwykłą koszulkę i wytarte jeansy. Bardzo jest do mnie podobny z wyglądu, ma
tylko ostrzejsze rysy twarzy. Tak poza tym mamy ten sam jasny kolor włosów i
oczu. Jesteśmy dokładnie tej samej wysokości i nawet ważymy prawie tyle samo.
Poza tym wszystko nas dzieli. On jest buntowniczym dzieckiem, które zawsze
znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nie lubi czytać,
tylko gra w te swoje nudne, krwawe gry. Jego jedynym zainteresowaniem jest
oglądanie meczów, na jednym z nich przed chwilą był. Nie mogę mu niczego
zarzucać, nie uważam siebie za ciekawszą osobę. Spędzam całe dnie na uczeniu
się, czytaniu książek lub rysowaniu, rzadko wychodzę z domu. Nie mam takich
relacji z bratem jak zazwyczaj bliźniaki mają w książkach i filmach. Większość
czasu mój brat spędza u taty, wiele kilometrów stąd. Ja nie mam z nim w ogóle
kontaktu. Sama tak wybrałam i wiem, że tracę jakąś część siebie przez to, ale
tak jest lepiej. Mój brat zdecydował inaczej i nie mogę mieć mu tego za złe.
Jednak przez to tracimy pewną więź, którą mamy od urodzenia.
-Byłeś wtedy u taty. – tłumaczy
mama.
-Pamiętasz nas? – pyta Dawid.
Kiwam tylko przecząco głową. Po chwili zasiadamy do kolacji. Próbuję sobie
przypomnieć moje wczesne lata, jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Kolacja
mija na wspominaniu dawnych czasów. Zarówno szkolnych – mojej mamy i Dawida,
jak i wtedy kiedy byliśmy małymi dziećmi. Adrian opowiada o studiach, które ma
zacząć po skończeniu wakacji. Mój brat wyśmiewa się z różnych rzeczy. Chyba
tylko ja czuję się nie na miejscu. Nie mam o czym opowiadać. Nie lubię się
wychwalać, więc kiedy moja mama próbuje chwalić się moimi osiągnięciami w
nauce, pragnę jak najszybciej zniknąć. Po kolacji mama przygotowuje pokój dla
gości, a ja zmywam naczynia. Słyszę z kuchni jak mój brat z wielkim
zaangażowaniem opowiada coś naszym gościom. Też chciałabym czasem być taka
wyluzowana jak on. Kontakty z rówieśnikami to nie jest moja mocna strona.
Jedyną osobą z jaką się dogaduje jest Kalih, którą znam od dzieciństwa. Kal
jest śliczną ciemnowłosą dziewczyną o charakterystycznych, dużych ciemnych
oczach. Jest wyjątkowa i jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej. Każdy dzień w
jej obecności jest jak nadejście długo oczekiwanego lata. Tak samo jak mój brat
jest moim całkowitym przeciwieństwem. Nagle czuję coś na ramieniu. Podskakuję
ze strachu i talerz, który właśnie myję wylatuje mi z rąk. Chociaż spodziewam
się usłyszeć trzask i zaciskam z przerażeniem oczy, nic takiego się nie dzieje.
Kiedy otwieram je widzę Adriana, który trzyma moją zgubę parę milimetrów od
podłogi.
-W ostatniej chwili. – mówi uśmiechając
się pyszałkowato. Spoglądam na niego spod przymrużonych powiek. – Nie chciałem
cię przestraszyć… przepraszam. – mówi.
-Ale to zrobiłeś. – mówię i
próbuję wziąć mu talerz. Przytrzymuje go.
-Słyszałem, że pokażesz mi
okolicę. – znowu się uśmiecha, nadal nie puszczając talerza. Wreszcie go
puszcza, a ja wywracam oczami.
-Z wielką przyjemnością. – mówię pod
nosem kiedy odchodzi. Wcale nie miało to brzmieć jakbym chciała go w tym
momencie udusić… Adrian i jego ojciec idą na górę przygotowywać się do spania i
wreszcie mogę zachowywać się jak chcę. Nie muszę uważać co mówić i nie czuję
się pod presją. Zostajemy sami. Ja, mama i Gabriel. Patrzę na mamę błagalnym
wzrokiem.
-Czemu Gabriel nie może pokazać okolicy Adrianowi? –
pytam mamy.
-Jadę dzisiaj w nocy do taty.
Mówiłem ci o tym tydzień temu. – tłumaczy zniecierpliwiony. - W piątek wylatuję
na wakacje. – mówi. No to koniec, moja ostatnia deska ratunku… zatonęła… i co?
poszłam na dno.
Teraz. Elizabeth.
-Wiem, że to dla ciebie trudne,
ale naprawdę tego chcę.
-Masz dopiero 19 lat. Jeszcze
całe życie przed tobą.
-Ale ja w końcu chcę zacząć żyć
na własny rachunek. Chcę być samodzielna.
-Żeby zacząć takie życie trzeba
najpierw znaleźć pracę.
-Mamo, już znalazłam. - oznajmiam z dumą.
-Co? – patrzy na mnie jakbym nie
wiem co złego zrobiła.
-Będę pracować w pobliskiej
kawiarni. – tłumaczę.
-Kochanie…
-Mamo, nie jestem już dzieckiem.
Jeszcze niedawno mówiłaś, że muszę się tu wpasować, więc właśnie staram się to
zrobić. Znalazłyśmy sobie pracę razem z Kal i teraz zamierzamy zarobić na
mieszkanie, czy to ci się podoba czy nie.
-Wiem, wiem. Rozumiem, że jest ci
trudno po tym wszystkim co przeszłaś, ale nie musisz się ode mnie odcinać. Chcę
tylko ci pomóc.
-Nie chcę pomocy. Nie chcę żebyś
cały czas była taka ostrożna, chcę się poczuć w końcu normalnie, nie jak pod
ciągłą obserwacją. Nie chcę mieć łatwiej i nie chcę tego wszystkiego. –
wskazuję wszystko dookoła. - Chcę normalnego życia. Normalnych przyjaciół i
normalnej pracy. Nie odbieraj mi tego… - mówię po czym idę do swojego pokoju.
Małego pokoiku o jasnych ścianach z wielkim oknem wychodzącym na las. Nie czuję
się tu jak w domu. Nawet sama nie wiem jakie to uczucie być w domu. Już tego
nie pamiętam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz